Oni wszyscy są mną, czyli "Ostatnie rozdanie" Myśliwskiego
Ciężko, dysponując skromną przestrzenią, jaką ma do wykorzystania recenzent, opisać najnowszą powieść Wiesława Myśliwskiego pt. „Ostatnie rozdanie”. Książka ta zasługuje bowiem na obszerny esej interpretacyjny, a nie skromne poletko, które można obsiać około dwoma tysiącami znaków bez spacji…
Samą powieść zbudowano na jednym nośnym i bardzo pojemnym koncepcie. Anonimowy bohater, dojrzały, być może chylący się ku starości mężczyzna przygląda się wiernemu towarzyszowi – opasłemu, rozpadającemu się notesowi, w którym przez całe życie zapisywał nazwiska, imiona i adresy ludzi, z jakimi dane mu było się spotkać. Personalia uwiecznione w rozpadającym się notesie, którego mimo najszczerszych chęci nie udaje się uporządkować… Tak wygląda nasze życie? – myślę sobie i śledzę tę metaforę od pierwszej do ostatniej strony.
Prowadzi mnie ona przez labirynt fabuły, jeżeli w ogóle w przypadku tej książki możemy posłużyć się tak nieprecyzyjną kategorią, bowiem opowieść meandruje pomiędzy teraźniejszością a przeszłością, między snami, wspomnieniami, obserwacjami a obszernymi cytatami z listów, jakie bohater otrzymuje od kochającej go kobiety. Wszystko łączy się w jeden falujący amalgamat; co i rusz wypływa na powierzchnię powieści nazwisko, miejsce, epizod, później ginie czytelnikowi z oczu, by powrócić doń echem, odbiciem.
Historia rządzi się regułami pracującej pamięci, a ta jest kapryśna i nieprzewidywalna. Spotkania, rozmowy, czasem autentycznie zabawne sekwencje sąsiadujące ze wzruszającymi lub rozdzierającymi serce partiami starają się oddać pełną sprzeczności naturę egzystencji, którą zawsze dzielimy z innymi. No bo kim jesteśmy bez tych, którzy przeszli przez nasze życie? Myśliwski odpowiada – oni wszyscy są mną.
Notes. Czytając kolejne nazwiska, próbując oddzielić żywych od umarłych, trafia się na opór. Bo cóż z tego, że właściciel nazwiska już nie żyje, skoro wciąż trwa intensywnie i uparcie w pamięci? Tak wygląda ta specyficznie widziana wspólnota żywych i umarłych – zgodnie dzielą wciąż kurczącą się przestrzeń, jaką możemy poświęcić tym, którzy skrzyżują swój los z naszym.
Od samego początku powieści czujemy wielki prozatorski oddech. „Ostatnie rozdanie” to niemal pięćset stron wypełnionych zdaniami absolutnie koniecznymi. Ustawionymi w takim a nie innym szyku, rytmie. Tak a nie inaczej rozwija się przed nami medytacja nad płynną materią życia. Nie brakuje ani jednego słowa, ani jedno nie wydaje się być zbędne, naddane. Świat przedstawiony jest plastyczny, wielowymiarowy, niemal namacalny, a jednocześnie narrator zachowuje względem niego spokojny dystans. Tak właśnie wygląda proza, która jest w stanie wskrzesić świat lub opowiedzieć go na nowo. To absolutne mistrzostwo.
***
Recenzja ukazała się na stronach Lubimy Czytać.
Cenię sobie prozę Myśliwskiego i koniecznie muszę przeczytać jego najnowsze dzieło. :)
OdpowiedzUsuńDoskonała książka.
UsuńSercem polecam. Rozumem też.
pzdr
Proza Myśliwskiego jest jedną z najlepszych w tym kraju. Dlatego warto ją przeczytać.
OdpowiedzUsuń