Nawet na bezrybiu, czyli "Imperium" Simaka
Trzeba się z tym liczyć za każdym razem, gdy zaczyna się przygodę z klasykami (czyli starymi dziadami najczęściej) gatunku. Trzeba podejrzewać, że w końcu trafi się na książkę archaiczną, spierniczałą, zbudowaną w garażu młodej przecież w latach 50 science fiction. Tak sprawy się właśnie mają z "Imperium" Simaka, jednego z istotniejszych twórców klasycznej fantastyki. I gdyby nie pewnego rodzaju niepisana umowa zawarta z samym sobą - zrecenzować niemal wszystko, co przeczytałem - ani razu nie uderzyłbym w klawisze, myśląc o tej właśnie książce.
A więc z czysto kronikarskiego obowiązku informuję:
- akcja książki dzieje się w przyszłości,
- Zły to podły monopolista na rynku energetycznym,
- Dobrzy to dwaj szlachetni naukowcy, którzy chcą ludzkości rozsianej w Układzie Słonecznym dać energię darmową, bo coś tam odkryli i to działa,
- odkryli również możliwość przesyłania informacji z prędkością większą od prędkości światła,
- odkryli też, że mogą podglądać i podsłuchiwać każdego w całej galaktyce,
- co bardzo wkurza Złego monopolistę, bo on knuł przeciw tym Dobrym,
- a ci Dobrzy namieszali również na giełdach papierów wartościowych, więc zdobyli masę dolarów, a Zły masę dolarów stracił,
- a więc nasyła na nich gangsterów, ale nie mają oni szansy w starciu z ludźmi, którzy odkryli, jak teleportować dowolnego człowieka z planety na planetę,
- w międzyczasie wybucha rewolta przeciwko Złemu, ale Zły przechodzi do kontrofensywy, bo znalazł sobie własnego zdolnego naukowca...
I tak to się toczy, z nerwem, biglem, ale wszystko to jakieś takie naiwne, płaskie, wyglądające na autoparodię gatunku, chociaż na początku lat 50 nikt jeszcze takich gierek nie uprawiał chyba.
Czy dodam coś więcej? Chyba nie. "Imperium" to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto już tysiąc innych lepszych pozycji obowiązkowych przeczytał.
Czołem!
No to już jestem zaintrygowany :D Ostatnio miałem tak z Heinleinem i "Władcami marionetek". I chociaż biorę poprawkę na czas powstania to jednak podczas czytania strasznie mi to zgrzytało i nie grało. A "Imperium" sobie dopisuję do listy.
OdpowiedzUsuńNo wyobrazić sobie proszę, że też mam "Władcę..." na tapecie i mimo że Heinleina lubię ("Drzwi do lata" są znakomite i lekkie, opisałem tutaj), to coś z tym akurat tekstem jest nie tak. Za wolno się "gra"? Tempo nie to? Nie wiem. Męczę się. I męczą mnie relacje między bohaterami.
UsuńA "Imperium" też jakieś takie dla wytrwałych zawodników.
Pozdrawiam.
Ja Simaka nie czytałem nic a nic. Wiem, że od "Imperium" nie warto zaczynać. Ale może polecasz coś innego?
OdpowiedzUsuńCałkiem przyjemna jest "Stancja tranzytowa", chociaż rozłamuje się na pół. "Rezerwat goblinów" ponoć najlepszy jego. Przeczytam, dam tu znać. pzdr
Usuń