Nie strasz, nie strasz, bo się... - King "Czarna bezgwiezdna noc"
Oj, dałem się nabrać fanom Kinga. Jego najnowsza książka miała okazać się najlepszą od lat, bo „mistrz pokazał lwi pazur”, bo strach się bać, generalnie jest groźnie jak dawno nie było.
Czytam, czytam, a tu zawód, wielki. Z czterech długich opowiadań zaledwie jedno może przykuć uwagę od początku do końca, jedno zaczyna się i rozwija znakomicie, by skończyć się smrodem poprawności politycznej, dwa pozostałe to kiksy.
Szczegóły?
„1922” – pierwszy tekst. Ameryka sprzed czasów Wielkiego Kryzysu. Prowincja. Rodzina. Mąż zabija żonę. Pomaga mu syn. Ciało wrzucają do studni. Żona wraca jako duch. Wścibski policjant węszy za zaginioną ofiarą. I na tym mogłoby się skończyć, gdyby nie fakt, że King porozciągał tę opowieść jak wyżutą balonówę. Akcja wlecze się niemiłosiernie. Meandruje bez celu, by skończyć się mało wyszukanym, całkowicie niezaskakującym rozwiązaniem.
No i tytuł – równie dobrze akcja tej historii mogłaby się dziać 20, 30, 40 lat później.
Nic nie straszy, a chcemy być straszeni, więc udajemy, że boimy się prześladujących bohatera szczurów i rozkładającego się ciała zamordowanej…
„Wielki kierowca” sprawiło mi najwięcej satysfakcji. Czytelniczej, bo rzecz jest o szukającej odwetu zgwałconej kobiecie. Tempo, zaskoczenie, napięcie… Wszystko na miejscu i we właściwych proporcjach. Niestety, finał jest żenujący i…hmmm? Feminizujący?
Trzecia historia to wielka pomyłka – pomysł ciekawy, ale King znów się potknął o własne nogi. Bohater chory na raka zawiera z diabłem układ – choroba się cofnie, ale tragedie dotkną wskazanego przez bohatera nieszczęśnika. Wybór pada na najlepszego (sic!) przyjaciela. Reszta opowiadania to barwny i dość szczegółowy opis iście hiobowych sytuacji. Finał nijaki. Gdyby sfilmowano to opowiadanie, czekałby na koniec końcowych napisów, za którymi coś się jeszcze może czai. A tu "kto czytał, ten trąba."
Ostania odsłona to opowieść o żonie, która odkrywa, że jej mąż jest seryjnym psychopatycznym mordercą. I znowu – świetnie się czyta. King znalazł kilka ładnych metafor, by zilustrować spustoszenie umysłu bohaterki. Ciekawie wybrnął z paru karkołomnych zawiłości intrygi, ale finał i tym razem rozczarowuje.
Pojawia się typowa dla Autora figura – policjant-staruszek, na pozór tylko niedołężny i zdziecinniały , a ta naprawdę dysponujący przenikliwym i analitycznym umysłem. Pojawiają się detale, zawsze ładnie dopełniające upiorny wszechświat Autora. Jednak my to już wszystko znamy, od dawien dawna...
Cóż - dodajmy do tego jeszcze okładkę, która mogłaby z powodzeniem zdobić kolejny tom przygód licealistów-wampirów i mamy komplet...
"Światowy bestseller #1"
Dla mnie King się już wyczerpał i od dawna zostawiłam jego książki, nie usiłując nawet nadrobić wszystkich starszych, które ominęłam, a tym bardziej nie sięgając po nowsze pozycje.
OdpowiedzUsuńPewnie są fani, którzy oczekują wciąż tego samego, tylko w nowych odsłonach i stawiam na to, że jest ich więcej - więc książka na pewno trafia w ich oczekiwania :)
Ten problem poruszał już Eco w swoich "Apokaliptykach i dostosowanych" wysnuwając teorię, że w przypadku literatury mającej pełnić funkcję typowo rozrywkową, odprężającą i zapełniającą jedynie czas często sprawdza się stosowanie pewnych schematów powielanych wielokrotnie w kolejnych książkach/odcinkach filmu czy komiksu. A King to zdecydowanie tego typu literatura.
Czym innym jest czytanie książek w poszukiwaniu nowych trendów, wrażeń estetycznych i przeżyć, a wydaje mi się, że należysz do tej grupy czytelników właśnie :)
Nie jestem wielkim fanem Kinga, nie czytałem 'wszystkiego' i nie potrafię dyskutować o różnicach między Kingiem 'starszym' i 'późniejszym' czy obecnym. Podobno fajna jest 'Pod kopuła' - to z nowszych. Może sprawdzę.
OdpowiedzUsuńPamiętam za to, jakie wrażenie zrobiło na mnie 'miasteczko Salem'. niewiele jest takich książek. bałem się samej okładki - dzieci z wampirzymi zębami i żółtymi oczami, ze staromodnymi fryzurami. Każdy szelest za oknem powodował dreszcz - pierwsza irracjonalna myśl, że oto krwiopijca jakiś chce się wprosić... Fakt, że miałem wtedy kilkanaście lat, ale - co to zmienia? Niesamowita książka.
Czytałem i kilka innych: 'Podpalaczkę', 'Carrie', 'Christine', jakieś opowiadania (świetna było takie, na podstawie którego jakieś 3-4 lata temu powstał film 'Mgła' - nie wiem, czy nazywało się tak samo).
Tak czy inaczej - King potrafi(ł) przestraszyć. A że napisał sporo - jest w czym grzebać, niekoniecznie trzeba sięgać po nowości.
A w razie, gdyby komuś znudził się Król - polecam Deana Koonza. Niesamowity klimat każdej książki, świetne historie, bohaterowie, których się lubi i którym się całym sercem kibicuje (ci dobrzy) i tacy, których się nienawidzi ci źli). Polecam. 'Złe miejsce', 'Opiekunowie', 'Maska', 'Zimny księżyc', 'Odwieczny wróg' - strachy mojej młodości, straszniejsze nawet niż King (może z pominięciem jego wampirów).
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńP.S.
OdpowiedzUsuńCo tam z Twoją kablożerczą kuną? Nie dała rady technice?
(zrobiłem literówkę - poprawiam)
Lubię Kinga, ale jak każdy pisarz, który tak duuużo napisał ma problem z nowymi pomysłami. Tego zbioru nawet nie zamierzałem czytać jak zobaczyłem okładkę w księgarni :) Miałem przeczucie co do treści :)Ostatnia dobra rzecz Kinga wg mnie to cykl "Mroczna Wieża"
OdpowiedzUsuń"Wystartowałam" z czytaniem Kinga bardzo dawno i po jednym świetnym opowiadaniu (Ballada o celnym strzale) przeczytałam "Regulatorów" i na tym się skończyło. W połowie miałam ochotę wywalić tego gniota przez okno.
OdpowiedzUsuńKarodziejko, ja czytam przede wszystkim dla przyjemności. Nie mam czasu (praca, Żona, dwójka dzieci) czytać, by rozsmakowywać się w trendach i estetyce.
OdpowiedzUsuńjasne, nawet ambitna literatura "wchodzi" mi gładko, ale z "wielką" prozą mam na pieńku - czasem rości sobie zbyt wiele pretensji. A ja wolę po prostu poznać fajnych bohaterów, ciekawe historie. Po to jest w końcu proza, prawda?
Zdesperowany, Deana czytałem tylko powieść dziejącą się w wesołym miasteczku. Jakiś psychopata tam gonił dziewczyny.
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie było, nie powiem...
pzdr
Latarniku, mnie ta okładka wydawała się jakąś prowokacją. No jak? King i coś jak z fotografia do reportażu o problemach nastolatek?
OdpowiedzUsuńA to nie prowokacja. To wybitnie ciężkostrawna zajawka książki.
Agato, King potrafi niezłe babole zaserwować. Słuszne Twoje oburzenie.
OdpowiedzUsuńKarodziejka pisze...
OdpowiedzUsuńPewnie są fani, którzy oczekują wciąż tego samego, tylko w nowych odsłonach...
No i widzę Kathy Bates w Misery:D