Bomba, czyli „Głowa Kasandry” Baranieckiego
Nie
zdziwiłem się za bardzo, gdy przeczytałem informację jakoby nowela Marka
Baranieckiego pt. „Głowa Kasandry” miała kiedyś zostać przeniesiona na ekran
jako film pełnometrażowy i (miejmy nadzieję) pełnobudżetowy. Nie zdziwiła mnie
też nowina, jakoby świat przedstawiony opowieści miał być fundamentem gry
komputerowej.
Skąd
to zainteresowanie? Otóż „Głowa Kasandry”, zdobywczyni Nagrody im. Zajdla za
rok 1985 (Całkowicie zasłużenie, dodajmy, bo gdyby dziś Baraniecki wypalił taki
tekst, Zajdla powinien dostać kilka razy z rzędu!), jest po prostu tekstem
fenomenalnym. Jedną z najlepszych postapokaliptycznych wizji zrodzonych w
obrębie nie tylko rodzimej literatury fantastycznonaukowej.
Wiele
przemawia za tym, by po prostu uznać „Głowę Kasandry” za arcydzieło gatunku,
momentami odważnie przekraczające konwencjonalne ramy gatunku. Świat przedstawiony
książki kreśli być może i niezbyt zaskakującą wizję, ale całość podana jest w
tak sugestywny sposób, że mamy wrażenie obcowania z czymś zaskakująco świeżym i
inspirującym intelektualnie.
Wojna
atomowa, którą chyba zremisowały Wiodące Mocarstwa, na trwałe zmieniła oblicze
Ziemi. Jej bieguny magnetyczne uległy przesunięciu, anomalia klimatyczne
wpisały się na stałe w krajobraz zdewastowanej planety, którą zamieszkują
rozproszone niedobitki ludzkości. Miasta opustoszały, pola spłukują kwaśne
deszcze, krowy rodzą zmutowane cielaki.
Głównym
bohaterem tekstu uczyniono człowieka, którego powołaniem jest unieszkodliwianie
wciąż aktywnych niewystrzelonych głowic jądrowych. Teodor Hornic, bo o nim
mowa, ma psa, instynkt myśliwego, kolosalne doświadczenie i wlekącą się za nim
legendę. Ma też obsesję – odnaleźć najgroźniejszą z wszystkich rakiet, tytułową
„Głowę Kasandry”, zdolną unicestwić życie na całej Ziemi.
To tylko początek,
kilkanaście pierwszych akapitów wprowadzających nas w przerażającą, ale
zadziwiająco spokojną wizję świata po końcu świata. Baraniecki doskonale włada
językiem, więc zdania, rozbudowane, naszpikowane niezbędnymi szczegółami,
budują atmosferę zaiste przedziwną.
Czytamy
o pustce umierającej ziemi, mimo że wiosna buzuje w liściach młodych lasów, a
słońce świeci jak przed tysiącami lat. Ta sielanka podszyta jest grozą. Groza –
spokojem i wyciszeniem.
Takie
preludium otwiera niezwykłą filozoficzną, a wręcz teologiczną narrację. Pod
warstwą przygody, nerwowego poszukiwania śmiercionośnego pocisku, kryje się dużo
dużo więcej. Odnaleziona w końcu „Kasandra,” chętnie odsłania swoje sekrety,
ale wiedza, do której dociera Hornic, ścina go z nóg. Zrzuca się na niego
odpowiedzialność, jakiej nie powinno się kłaść na barki śmiertelnika. Objawia
mu się prawda, która paraliżuje.
Czytelnikowi
zaś rodzą się w głowie kolejne pytania – dlaczego imię głównego bohatera
oznacza „Dar boga”? Dlaczego w bazach danych jego nazwisko opatrzono adnotacją
„Dezerter”? Co wybrał, stojąc w obliczu niewyobrażalnego wyboru? Wątpliwości mnożą
sie, a szukanie odpowiedzi prowadzi do kolejnych i kolejnych ślepych uliczek.
Co
więc pozostaje? Mój, przepraszam, że tak prywatnie i półoficjalnie, niekryty
zachwyt nad pomysłowością, precyzją i powściągliwością Baranieckiego. Pisarz
zaopatrzony w słabsze hamulce mógłby „Głowę Kasandry” rozwodnić kolejnymi
epizodami, niesamowitościami spod znaku „postapo.” Mógłby dodać parę wątków
pobocznych, kilka gadżetów i ulepić ciężkostrawną sagę o końcu świata. No i
pewnie jacyś zombie też by się znaleźli. Muszą być zombie. I cycki.
Baraniecki
jest jednak dojrzałym autorem i partnerem czytelnika. Wie, gdzie się zatrzymać,
by nie odbierać jednej z największych książkowych przyjemności – uczucia
niedosytu, które zapamiętujemy dużo lepiej niż wrażenie uciążliwego
przejedzenia.
To jest piękne. Utkwiła mi w głowie cisza, jaka tam panuje, w tej książce. Cisza i skupienie.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Cieszę się, że mam tak wierszą komentatorkę, która podziela moje spostrzeżenia.
Usuńpozdrawiam.
A, bo u Ciebie mogę znaleźć pozycje z s-f, które kiedyś czytałam i trochę pamiętam, czasem nie czytałam i sprawdzam, czy warto sobie tego szukać...
UsuńSłowem, fajnie tu, to i zaglądam.