Keep calm and keep calm, czyli "Sztuka życia według stoików" Stankiewicza

W zalewie różnej maści podręczników, które mają nasze życie uczynić idealnym, a ciała wydajnymi maszynami, z których wyeliminowano każdy gram tłuszczu; 







w powodzi poradników pisanych przez dyletantów, gwiazdy seriali lub aerobiku, które starają się przekonać, że buty odpowiednio dobrane do sukienki lub przyzwoity współczynnik BMI mogą uczynić nas na dłuższy czas szczęśliwymi, książka Piotra Stankiewicza "Sztuka życia według stoików" wygląda jak pewny siebie, spokojny mędrzec w otoczeniu rozwydrzonej hałastry.
Każdy przynajmniej raz w życiu posłużył się związkiem frazeologicznym "stoicki spokój", jednak wątpię, by za tym obiegowym wyrażeniem każdorazowo szła głębsza refleksja na temat tego, czym tak naprawdę stoicyzm jest. Filozofia, która powstała w starożytnej Grecji grubo ponad dwa tysiące lat temu, nie ma niczego wspólnego z czczą żonglerką słowami, definicjami i nazwami, a z tym zwykli zjadacze chleba zazwyczaj kojarzą filozofię.
Stankiewicz przypomina, że umiłowanie mądrości jest przede wszystkim praktyczną sztuką dobrego i szczęśliwego życia, upartym systematycznym ćwiczeniem wszystkiego, co może uczynić naszą egzystencję właśnie taką. Stąd książka staje się skarbnicą porad, sugestii, napomnień, które każdorazowo przypominają, że jesteśmy odpowiedzialni za własne życie i powinniśmy rozporządzać sobą wbrew okolicznościom, które mogłyby zburzyć wewnętrzny spokój i racjonalne myślenie.
Książka Stankiewicza koncentruje się na drodze, którą wytyczyli tacy tytani myśli jak Seneka, Marek Aureliusz czy Epiktet. Posiłkując się wyimkami z ich pism i listów polski autor stworzył rozbudowany, mieniący się przykładami, precyzyjny wywód na temat stoicyzmu. Orzeźwiająco brzmią słowa, które zachęcają odbiorców do naginania opornej woli, do wdrażania się w codzienne obowiązki, nieulegania podszeptom wyobraźni, która roztacza przed nami negatywne wersje przyszłości.
Cóż, zawsze można mieć pewne wątpliwości, na ile nawet najatrakcyjniejsza filozofia stworzona NIE przez nas samych nadaje się do jakiegokolwiek skutecznego praktykowania. Piszący te słowa wielkim szacunkiem darzy stoickie idee, ale wie też, że lista okoliczności, ludzi i sytuacji, które go irytują, jest w zasadzie nieskończona i wciąż pojawiają się na niej nowe pozycje. 
Przestałem już dawno wierzyć w to, że człowiek może się zmienić, nie mając ku temu zachomikowanych gdzieś głęboko predyspozycji. Natomiast najszlachetniejszym uczuciem, jakie mogę żywić do bliźnich, z którymi mi nie po drodze, jest spokojna obojętność. Być może to ta wypatrywana przez starożytnych apatheia? Stan niepodatności na wzruszenia czyimś losem, cudzymi nieszczęściami lub radościami. Kto wie, być może nasz Adam Mickiewicz, chcąc nie chcąc, ujął to najprecyzyjniej w końcówce wiersza "Nowy Rok":
Kochać świat, sprzyjać światu-z daleka od ludzi.
Wracając do książki, można mieć pod jej adresem tylko jedno zastrzeżenie. Chciałoby się, że miała nieco inne gabaryty. By można ją było zawsze mieć przy sobie jak wiernego i solidnego towarzysza, który w zmieniających się okolicznościach życiowych będzie nas uczył spokoju oraz dzielności. Niestety, dziełem mającym około pięciuset stron najwygodniej będzie nam się delektować w wygodnym fotelu…

Komentarze

  1. Interesuję się zdrowym odżywianiem, ale bawią mnie te poradniki pisane przez celebrytów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może da się te poradniki czytać tylko u fryzjera lub u dentysty. Otumanią skutecznie przed plombowaniem.

      pzdr

      Usuń
  2. Bardzo zachęcająca recenzja, obawiam się, że stoicyzm należy najpierw dokładnie przestudiować, a następnie stale ćwiczyć, żeby nie wyjść z wprawy.
    A tych poradników jest setki, problem w tym, że zdecydowana większość społeczeństwa ma jednak braki w wykształceniu i idąc na łatwiznę prędzej kupi taki poradnik napisany przez celebrytę, niż poważniejszą książkę o filozofii.
    Pozdrowienia :)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz - jasne, mało kto sięga po wartościową, niezakorzenioną w telewizyjnym kosmosie, prawdę i mądrość.

      Ech...

      Pzdr

      Usuń
  3. O, to ja sobie wypracuję jakąś własną filozofię życiową, zaczerpnę sporo od stoików i coś dołożę swojego. Żeby nie zwariować. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ostatnie postanowienie jest mi bardzo bliskie. Chociaż nie wiem, czy już nie jest za późno.

      ;-)

      Usuń
  4. Ostatnio w pracy wpadła mi w ręce gazetka z rossmanna i miałam okazję zapoznać się z poruszającą historią o kupowaniu kalafiora na targu, opisaną jako katharsis autorki. Sprzedawanie banału jako głębi ma się dobrze. Akurat dobrze się złożyło, że mój ojciec kupił recenzowaną książkę i będę miała od kogo pożyczyć ;) Póki co dość mocno siedzę w egzystencjalizmie, Kierkegaard był dla mnie objawieniem, ale sądzę, że we współczesnej, maksymalnie skupionej na emocjach rzeczywistości warto odgruzować stoicyzm.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty