W przybliżeniu, czyli "Folklor świata Dysku" Simpson
Cieszyłem się i nie cieszyłem, czytając „Folklor świata Dysku” Jacqueline Simpson. Przyznam, że jestem świeżo upieczonym wielbicielem Pratchetta i przede mną wciąż więcej do odkrycia niż przed czytelnikami, którzy wiele wieczorów spędzili na ulicach Ankh Morpork lub w ostępach Ramtopów. Zachwyt neofity nie gaśnie we mnie, gdy przewracam strony kolejnych opowieści o strażnikach miejskich, wiedźmach lub Śmierci i jej pomagierach. Świat mozolnie konstruowany przez angielskiego autora jest skomplikowany, wielowymiarowy i zdumiewająco bogaty w nawiązania do kultury i literatury.
Jacqueline Simpson uzbrojona w oręż kulturoznawstwa, podpierając się fenomenalną znajomością folkloru różnych części świata i literatury, w udany sposób odkrywa przed nami tajemnice świata Dysku. Zaczynając od początku (tak ponoć jest najlepiej), czytamy o kosmogonii świata Dysku, o pierwotnych siłach rządzących tą rzeczywistością, o bogach i demonach. Jak udowadnia autorka, Pratchett pełnymi garściami czerpał ze skarbnicy mitologii, zaciągając jednak tego typu długi, robi to z charakterystycznym dla siebie wdziękiem i lekkością. Poczucie humoru i dystans pozwalają Pratchettowi zdjąć ciężar gatunkowy z przyswajanych inspiracji, a jednocześnie ani razu nie obniżyć poziomu pisarstwa. Nie mamy wrażenia, że angielski autor z nas żartuje. On pokazuje tylko, jaki potencjał drzemie w klasycznych, aczkolwiek często zapomnianych przestrzeniach kultury.
„Folklor świata Dysku” podzielony jest w typowy dla dzieł naukowych sposób – autorka bierze pod lupę poszczególne istoty zamieszkujące Dysk, przygląda się im z wnikliwością, cytuje co smakowitsze fragmenty poszczególnych książek, w których istoty owe odgrywają istotne role, a następnie odsłania przed nami źródła inspiracji Pratchetta – raz jest to Szekspir, innym razem mitologia germańska lub średniowieczne podania.
Nie należy obawiać się przesadnej naukowości rozważań Jacqueline Simpson. Autorka ma lekkie pióro i zgrabnie prowadzi nas meandrami Dysku, udowadniając, że literaturę popularną (w tym przypadku fantastyczną) może rozczytać przy pomocy narzędzi daleko poważniejszych niż mogłoby się to nam wydawać na pierwszy rzut oka.
Przyszła pora, by zdradzić, dlaczego nie mogłem do końca cieszyć się lekturą tej ciekawej książki – otóż autorka zbyt często „spoileruje.” Zbyt wiele szczegółów książek Pratchetta, które czekają w kolejce do przeczytania, zostało nadgryzionych rozważaniami pani Simpson, a część niespodzianek została zepsuta. Cóż, można więc z czystym sumieniem polecić tę pozycję koneserom twórczości angielskiego pisarza, którzy jak własną kieszeń znają Dysk i jego mieszkańców. Nowym miłośnikom Pratchetta polecam zapoznać się najpierw z jego kilkoma powieściami. Myślę, że wybranych dwadzieścia książek powinno na początku wystarczyć…
Komentarze
Prześlij komentarz