Blokiem w blok, czyli "Wojny urojone" Ziemiańskiego
„Wojny urojone” to dziecko
psychozy, jaka panowała u schyłku Zimnej Wojny, gdy każde większe
napięcie dyplomatyczne pomiędzy Blokami mogło doprowadzić do
nuklearnego konfliktu. Krucha równowaga sił tkwiła tak naprawdę w
strachu – każda ze stron bała się pierwsza użyć głowic
atomowych, więc nerwowy klincz trwał i trwał. Ta oczywiście
uproszczona wizja historii schyłku XX wieku jest fundamentem, na
jakim zbudował swoją opowieść Ziemiański.
Po przeczytaniu pierwszych kilkunastu
stron wiemy już, że mamy tu wszystko, co fani s-f cenią
najbardziej. Ponad Ziemią unosi się stacja orbitalna, która zbyt
długo ociągała się, by wrócić na powierzchnię planety. Na
stacji wszystko gnije, pleśnieje, rdzewieje i sypie się. Setki
facetów usiłują zorganizować sobie jakiekolwiek sensowne zajęcie.
A tymczasem na dole świat przestaje wyglądać tak, jak zapamiętali
go nasi bohaterowie – giną ślady uprzemysłowienia, cywilizacja
cofa się wręcz do czasów średniowiecza. Ekspedycja, jaka ląduje,
by zbadać sytuację, krok po kroku odkrywa prawdę…
Sama fabuła, klimat eksploracji
„średniowiecznego” miasta, przypomina nieco „Trudno być
bogiem” Strugackich, choć kaliber „Wojen urojonych” jest z
pewnością lżejszy. To po prostu kawał świetnej literatury
rozrywkowej, przygotówka, której bohaterowie to prawdziwi faceci –
twardzi, cyniczni, szermierze ironii podbitej depresją. Fabuła?
Wszystko, co się może zamarzyć – pogonie, strzelaniny, gołe
baby, egzekucja skazańca przy pomocy samolotu (!). Finał?
Zaskakujący, nawet dający do myślenia.
Jeśli książka ta doczekałaby się
wznowienia, mielibyśmy niezłą próbkę tego, co się nie starzeje
w literaturze – mamy iskry zabójczego poczucia humoru,
pełnokrwiste postacie, których nie sposób nie lubić nawet w
chwilach, gdy nie grzeszą myśleniem. Akcja rwie do przodu
umiejętnie cięta na krótkie zwarte sceny.
Być może kolejne poziomy
wtajemniczenia w zagadkowy świat za bardzo dziś kojarzą się z
mechaniką gier komputerowych, w których eksplorujemy nieznaną mapę
i zbieramy strzępy informacji, by skonstruować coś na kształt
wiedzy o świecie, ale siłą Ziemiańskiego jest z pewnością
żywioł języka.
Styl, którego nożyce wykroiły idealną rozrywkową książkę.
Jeśli dobrze opamiętam, to ta książka przed wydaniem papierowym była czytana w odcinkach w 3 i już wtedy przyciągnęła moją uwagę :)
OdpowiedzUsuńTeż bym się wciągnął!
OdpowiedzUsuńpzdr