Dlaczego klasycy, czyli "Człowiek do przeróbki" Bestera

Gdy fan science-fiction, taki ja na przykład, sięga po klasyczną powieść wydaną w roku 1953 (przypomnijmy, w Polsce m.in. aresztowano prymasa Wyszyńskiego i zaprezentowano prototypowy egzemplarz Syreny), zastanawia go, czy udało się jej uniknąć losu wszelkich muzealnych eksponatów? Na ile książka z połowy poprzedniego stulecia broni się tylko z racji swego szlachetnego pochodzenia, a na ile jest wartością samą w sobie?  

Po lekturze „Człowieka do przeróbki” mogę stwierdzić jedno – powieść Alfreda Bestera walczy dzielnie, a jego „Człowiek do przeróbki” zdaje się być raczej aktualny za sprawą niesprecyzowanej „detalicznie” wizji przyszłości (w tym przypadku to zaleta), doskonale rozpisanej obsadzie (postacie są wiarygodne, decyzje nieźle umotywowane, reakcje prawdopodobne) i świetnie skrojonej fabule łączącej czarny kryminał, thriller policyjny i fantastykę.




Ale od początku – przenosimy się w odległą przyszłość. Na Ziemi oprócz zwykłych homo sapiens żyją zastępy telepatów, potrafiących czytać myślach esperów. To ludzie potężni, chętnie zatrudniani w policji, w wielkich korporacjach, doradcy, zaufani, zausznicy. W tym świecie właściciel potężnej firmy, zepsuty, zły, rozpaczliwie pragnący władzy Ben Reich, morduje swojego konkurenta. Jak to robi w świecie, w którym ostatnie morderstwo z zimną krwią popełniono całe dziesięciolecia temu? W świecie, w którym zamiar przyszłego mordercy rozczytać mogą wszyscy, których los obdarzył zdolnością podglądu myśli? Przeczytajcie, albowiem Bester staje na głowie, by wymyślić wewnętrznie spójną intrygę i, o dziwo, udaje mu się to zrobić.

Dzieje się to zapewne dzięki temu, że struktura powieści bazuje na chwytach wykorzystywanych przez autorów czarnych kryminałów. Mamy kogoś w rodzaju potężnego bossa, który wszystkie swoje wpływy i cały swój intelekt składa na ołtarzu zbrodni (prawie) doskonałej. Mechanizmy działania policji przyszłości, procedury, tarcia między funkcjonariuszami, ich życie prywatne – to wszystko nadaje książce brzmienie rodem z powieści noir. Tutaj nie można sobie pofolgować – trzeba żelaznej dyscypliny, by powieść nie rozlazła się w szwach, nie mnożyła niekonsekwencji.

Dodajmy do tego „amerykańskość” fabuły – główny pozytywny bohater przypomina jako żywo szeryfa ocierającego się o granice prawa, ale zawsze prawa broniącego. To przeświadczenie o nieuchronnej ofierze, jaką należy ponieść, by rzucić zło na kolana. Ta mrowiąca gdzieś pod powierzchnią powieści apoteoza kapitalizmu, który wyrugował z rzeczywistości wszystko oprócz zwartych w morderczym boju korporacji – to z kolei dość świeża jak na lata 50 wizja rzeczywistości. Nie jestem jednak pewien, czy Bester boi się tego elementu swojej wizji, czy też imponuje mu rozmach rozpędzonej ekonomii…

Amerykanie mają prawdziwą obsesję na punkcie psychologii. Bzik to kompletny, sam godzien badań, analiz i opracowań. Bester popłynął na fali wznoszącej tej fascynacji – jego telepaci, „wnikacze”, stali się doskonałym pretekstem, by zaopatrzyć czytelnika w podstawowe informacje na temat snów, kompleksów, psychoanalizy etc.

Brzmi to wszystko nieco ciężkawo – Bester z energią neofity zbyt często częstuje czytelników teoretyczną paplaniną, a sceny „psychicznej kuracji” jednej z bohaterek – świadka wspomnianego wcześniej morderstwa – drażnią wręcz naiwnością. Z drugiej strony opis neurozy, w jaką głównego Złego wpędzają zjednoczone siły telepatów, należą do najlepszych w całej powieści. Cóż, coś za coś, prawda?

Zamykając moje nieco przydługie rozważania – „Człowiek do przeróbki” to solidny i niezaprzeczalnie klasyczny już dziś przykład książki ze „starych dobrych czasów.” Pomysły były świeże, świat przedstawiony gatunku nie zdążył zakrzepnąć w przewidywalne dekoracje, rozwiązania fabuły mogły wieńczyć typowe happy endy i nikomu to nie przeszkadzało. Naiwność sąsiadowała z energią pionierów gatunku.

I dlatego właśnie klasycy…

Komentarze

  1. Znane, choć już nieco zapomniane. Pozostało mi wrażenie wyjątkowej dynamiki akcji (pomijając to ględzenie o psyche), czy dobrze mi pozostało?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze zostało! Teraz czytam "Handlarzy kosmosem" - mówię Ci, genialne i prorocze!

      Usuń
    2. Rzucę okiem na tych handlarzy .

      Usuń
  2. Są maksymalnie proroczy. Niestety...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty