Dla chłopaków - niezależnie od płci i wieku, czyli "Magiczne lata" McCammona
Po przeczytaniu „Magicznych lat” miałem rzadko występujące u
mnie pragnienie, by książkę zacząć czytać na nowo. Zapętlić się w świecie
przedstawionym, nie rozstawać się z bohaterami. Po prostu zacząłem tęsknić. A
mój „potencjometr tęsknoty” nigdy mnie nie oszukuje – to powieść wybitna.
Nie, nie wybitna w znaczeniu „noblowskim”, to nam na
szczęście nie grozi. Interesuje nas to, czego od zawsze w powieściach
szukaliśmy – trwoga, piękno, ból, przygoda, fascynacja, śmierć, śmiech,
tajemnica… To, co oferowały średniowiecznym chłopcom opowieści o rycerzach
okrągłego stołu. To, za czym tęsknili małoletni wielbiciele twórczości Karola
Maya. Interesuje nas to korzenne przeżycie, empatyczny wstrząs, jakiego
doznajemy, gdy obserwujemy losy postaci, z którymi możemy się utożsamić lub,
nawet to, postaci, którymi sami kiedyś byliśmy. To powieść dla chłopaków –
niezależnie od płci i wieku.
Książka ta zbiera w sobie to, co decyduje o zaistnieniu
fundamentalnego aktu zachwytu literaturą. Dyskretnie wprowadzona fantastyka
sąsiaduje z bolesnym realizmem, cudowność świata dzieci rozsadzana bywa raz po
raz bezwzględnością i okrucieństwem tego samego świata rówieśników.
Pretensjonalna kategoria „magii” zyskuje w tej powieści swoje zastosowanie – to
naprawdę magiczna książka przywracająca wiarę w potęgę fantazji, niewinności,
bohaterstwa, przyjaźni. To opowieść o świecie, który umarł, by żyć we
wspomnieniach. Historia kraju lat dziecinnych, który dawno przestał fizycznie
istnieć, ale przeszedł w niezniszczalną przestrzeń idei, gdzie żyje
"niezaburzony wypadków strumieniem."
Dziecinnie łatwo pisać o dzieciństwie, ale rzadko komu udało
się dzieciństwo wpisać w tak bajeczną ilość kontekstów: Ameryka, lata 60, małe
miasteczko, grupka przyjaciół, tajemnicze morderstwo, filmy klasy B, komiksy,
segregacja rasowa, rasowi kryminaliści, oddech kapitalizmu, pierwsze
zauroczenia płcią przeciwną, magia voo doo… Zestaw jest imponujący i gdyby ktoś
chciał upiec z tego tort, miałby nielichy problem, by całość była strawna, a
między zębami nic nie zgrzytało.
McCammon wirtuozersko komponuje swoją symfonię. Wszystko
idzie w parze z wszystkim. Kilka gorzkich prawd ręka w rękę z naiwną wiarą w
potęgę literatury i samego aktu pisania mogącego zatrzymać proces erozji
naszych wspomnień o światach dzieciństwa.
Cóż, być może to przede wszystkim powieść o pamiętaniu. I,
co gorsze, o tym, że kształtująca nas przeszłość być może była jedną wielką
fikcją, burzliwą fantasmagorią, która nigdy nie miała miejsca, a cała nasza historia jest tak naprawdę przez nas wymyślana w samym akcie wspominania.
Podoba mi się to zdanie: "To opowieść o świecie, który umarł, by żyć we wspomnieniach." Niebanalny opis, który przemawia także do mnie, choć chłopakiem nie jestem hehe. Strasznie lubię opisy wspomnień z dzieciństwa, zwykle prawdziwych, ale tym też bym nie pogardziła. Filmy klasy B, intrygujące ...
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj, książka jest świetna...
UsuńDzięki za miły komentarz.
pzdr
Ostatnio skończyłam czytać tę książkę i zamieściłam jej recenzję na swoim blogu (Zapraszam do zapoznania się :) ). Zgadzam się z Twoją recenzją i się nie zgadzam :) Przyznaję, że jest to powieść wyjątkowa, którą warto przeczytać. Natomiast nie mogę poprzeć zdania, że jest to "To powieść dla chłopaków – niezależnie od płci i wieku.". Jestem kobietą, dorosłą. Matką i żoną. Daleko mi więc do chłopca ;) Mimo to książka wywarła na mnie spore wrażenie i będę do niej chętnie powracała w przyszłości :)
OdpowiedzUsuńOj gapa ze mnie :/ "niezależnie od płci" ... przepraszam. Już się do niczego nie przyczepiam :)
UsuńI wszystko jasne...;-)
Usuńpzdr
Książka czeka na swoją kolej na półce. Już nie mogę się doczekać, gdy w końcu po nią sięgnę, bo jak widzę szykuje się świetna lektura :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Szykuje się. Obyś się nie zawiodła.
Usuńpzdr
Dyskusję o tej książce można zacząc i skończyc na "bajecznej ilości kontekstów', bo też pochylenie się nad nimi to rzecz obowiązkowa - każdy znajdzie nie jeden ulubiony wątek, a co najmniej dwa, jestem tego pewien :)
OdpowiedzUsuńZważywszy na wielowątkowość książki, o której nie da się na raz opowiedzieć, zdecydowałem się - jako wielbiciel małomiasteczkowości, zwłaszcza tej w amerykańskim wydaniu, chłopak wychowany na kryminałach A. Christie i wreszcie - entuzjasta twórczości R. Bradbury’ego (jednego z idoli McCammona) - przeanalizować w swojej recenji to, co jest mi najbliższe... choc i tak skusiły mnie inne, mniejsze wątki.
Piszesz wreszcie, że "to powieść dla chłopaków – niezależnie od płci i wieku", a ja dodam, że to powieśc dla wszystkich, obroni się przed każdym, chocby jedną z tysiąca swoich cząstek ;)