Staff "Wyszedłem szukać", czyli zły wybór Bargielskiej

Wydaje się, że każda epoka i kolejne pokolenia muszą na nowo odkrywać, zdefiniować lub redefiniować przepastną, wielobarwną, proteuszową poezję Leopolda Staffa. Sam autor stał się natomiast swoistym punktem odniesienia, bez którego nijak nie można odnaleźć się na mapie polskiej liryki.

Wystarczy wspomnieć, że był on duchem opiekuńczym Skamandrytów. Tadeusz Różewicz, odległy przecież o całe lata świetlne od Tuwima i spółki, ułożył wspaniały wybór wierszy Staffa pt. „Kto jest ten dziwny nieznajomy” i podsumował go wstrząsającym posłowiem. Bohdan Zadura, guru współczesnej młodej poezji, również dobrał wiersze Staffa i poprzedził je wstępem, w którym wskazywał niestarzejące się elementy tej poezji. Dodajmy jeszcze, że jedna z istotniejszych antologii polskiej poezji ma tytuł „Od Staffa do Wojaczka.”

Nic dziwnego, że Staff musiał znaleźć swoją ścieżkę również dzisiaj, utorować drogę w kalejdoskopowej liryce XXI wieku. Zadania oswojenia „szkolnego” poety podjęła się Justyna Bargielska, jedna z czołowych młodych poetek (rocznik 1977), jednak z przykrością trzeba stwierdzić, że to ambitne przedsięwzięcie panią Bargielską przerosło.

Najcięższym grzechem „Wyszedłem szukać” jest kryterium doboru, jakiego dokonała młoda poetka. Każdy przyzwoity autor znajduje w posłowiu lub we wstępie choć odrobinę miejsca, by wyspowiadać się ze swoich intencji. Bargielska też chce to zrobić, ale posiłkując się męczącymi dla odbiorcy tropami erudycyjnymi, nie wtajemnicza go w wykrojony z ogromnej spuścizny Staffa wszechświat około 40 wierszy.

Tworzy raczej wewnętrznie sprzeczną konstrukcję – akcentuje, a tytułem wzmacnia motyw nieskutecznych poszukiwań sensu życia, natomiast teksty dobiera tak, że istotne role odgrywają w nich kwiaty, kobiety wśród kwiatów, kobiety jako źródła, kobiety jako zatarte freski i kobiety jako morelowe plamy. Dominują subtelne erotyki, impresjonistyczne pejzaże lub mgławicowe rozważania. Zbyt rzadko błyszczą heroizm codzienności, łagodny horacjanizm, franciszkańska fascynacja zwyczajnością.

Bargielska rzecz jasna sygnalizuje najistotniejsze „szlaki komunikacyjne” twórcy, ale skupia się raczej na tym, co dla autora „Kowala” marginalne lub zupełnie niewyróżniające go z tłumu poetów kolejnych epok. Gdyby tylko takiego Staffa poznali czytelnicy, krytycy i inni poeci, ten dość szybko znalazłby miejsce na literackim cmentarzysku, gdzie siałby grozę jako pogrobowiec młodopolskiej stylistyki.




„Wyszedłem szukać” zbyt mocno przypomina „supermarketowe” zestawy „Najpiękniejszych ballad” dinozaurów rocka. Wykonawcy znani, jeden czy dwa przeboje na płycie, potem garść nijakich utworów, by zapchać czymś minuty ciszy. A na końcu całość ląduje na półce z napisem „4,99 za sztukę”.


Recenzja ukazała się pierwotnie na stronach portalu LubimyCzytać w dniu 27 lipca 2012 roku.

Komentarze

Popularne posty