Soft science fiction, czyli "Przed nami Kasjopeja" Kolendo
Oglądając stare klasyczne (lata 1966-69) odcinki serialu
s-f „Star Trek”, nikt nie zastanawia się, na jakiej zasadzie działają fazery,
którymi załoga obezwładnia co bardziej opornych mieszkańców wszechświata.
Niewielu chyba myśli, jakim cudem nasi bohaterowie teleportują się z pokładu
„Enterprise’a” na powierzchnię dowolnej planety, i nazad. Jak to możliwe, że
kosmos zaludniają tak przedziwne i wysublimowane formy życia, skoro wokół nas
głucha cisza i radioteleskopy niczego nie wychwytują.
„Star Trek” wpasowuje się w baśniową (jak chciałby pewnie
Roger Caillois, francuski badacz literatury) konwencję, w której nikt nie
zadaje sobie pytań o naturę cudowności (w naszym przypadku niezwykłych
wynalazków, obcych cywilizacji etc.). Wszystko jest tak naturalne jak kot
chodzący w butach z kanonicznej baśni Charlesa Perrault, też Francuza.
Tak sobie mądrze pomyślałem, gdy kończyłem czytać zbiór
opowiadań Jerzego Jana Kolendo „Przed nami Kasjopeja.” Wydana w 1988 roku
książka opisuje podróż statku międzygwiezdnego „Grawitor”, który pokonuje (z
szybkością podświetlną, cokolwiek to znaczy…) przestrzeń międzygwiezdną w
poszukiwaniu sygnałów wysyłanych przez inteligentne istoty. Istoty
zamieszkujących tytułowy układ Kasjopei…
Książka ta to kamień obrazy dla zwolenników hard
science-fiction. Nic, absolutnie nic, nie zostaje wyjaśnione w taki sposób, by
zadowolić co bardziej dociekliwych czytelników. Jak to możliwe, że załoga w
niezmienionym składzie pokonuje takie hektary wszechświata? Że nikt się nie
starzeje? Hibernacja członków załogi jest równie prosta, co mycie zębów? Mogę
mnożyć wątpliwości i z ołówkiem w ręku podkreślać zgrzytające z punktu widzenia
nauki fragmenty. Jednak tego nie robię…
Spodobały mi się te opowieści – przewidywalne, proste,
przywołujące stare dobre czasy hartowania się gatunku, gdy Kosmos i rządzące
nim prawa były terenem, na którym kwitły wszelkie najbardziej nawet naiwne
wizje. Wszechświat był bogatym i egzotycznym terytorium, świeżą jeszcze wtedy
dekoracją, na tle której rozgrywały się stare jak ludzkość dramaty.
Kolando był chyba tego świadomy, gdy kazał mierzyć się
swoim dzielnym bohaterom z takimi problemami jak samotność, strach w obliczu
nieznanego, tęsknota, zło rzeźbiące nas od zewnątrz… Nic nowego pod słońcem lub
inną gwiazdą.
Wysoko oceniam tę rzecz jasna zapomnianą książkę. Dziś
już nikt tak nie pisze. Ale właśnie dlatego jest to rzecz unikalna. Tchnącą
przedziwnym optymizmem i wiarą w sens eksploracji Nieznanego i Nienazwanego.
Jednak gdyby dzisiaj jakiś szalony wydawca wrzucił w odmęty
rynku wznowienie tego zbioru, moglibyśmy spodziewać się małego skandalu. W
najlepszym chyba opowiadaniu pt. „Sprawa Alice” mąż tytułowej bohaterki okłada
ją pasem, gdyż słusznie podejrzewa, że ta planuje jakąś paskudną zbrodnię,
flirtuje z członkami załogi i generalnie taka kosmiczna Lady Makbet z niej
jest.
W sumie chłop słusznie podejrzewa, że coś tu brzydko
pachnie, ale w naszych czasach tego typu „przemoc domowa” pobrzmiewa nielichą
patologią. Cóż, może w przyszłości właśnie przy pomocy paska wybijać się będzie
kobietom głupie myśli z głowy…
Wygrzebujesz takie rzeczy, co to wiem, że czytałam, ale ani ułamka treści nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńdzięki!
UsuńJa wygrzebuję, bo mam całkiem realny i baaaaardzo ambitny plan przeczytać większość tego, co powstało "w fantastyce" w latach PRL-u.
pzdr ciepło!
A skąd bierzesz książki? Z biblioteki czy z półki własnej? Czy też kupujesz?
Usuńmam dwie gminne biblioteki zaopatrzone w starocie niezwykłe. Dla niektórych to rzecz jasna niezła siara, że zamiast dzisiejszej fantastyki tam się kłębią jakieś antyki, ale ja się cieszę jak dziecko.
UsuńNo i sam sobie troszkę kupuję. Tu dowód:
http://www.oslofrancja.blogspot.com/2013/01/moj-projekt-moj-stosik.html
pzdr
O, Zajdla tam widzę! Nie chcesz się wymienić może? Mam kilka antologii "Spotkanie w przestworzach" albo "Dira necessitas"... :)
UsuńJestem otwarty na propozycje!
Usuń;-)
pzdr
Jak miło! To ja w wolnym czasie zrobię krótki spis, co bym mogła Ci zaoferować i podeślę. Polskie i PRL ma być, tak?
OdpowiedzUsuńCzytalem jako dzieciak, ksiazka super, teraz takich nikt nie pisze
OdpowiedzUsuńMichal
A szkoda, prawda? Doskonała lektura. Pozdrawiam.
Usuń