Biegiem przez dystopię, czyli "Uciekinier" Kinga/Bachmana

Kiedyś, zanim King stał się Kingiem, publikował pod nazwiskiem Bachman i marzyła mu się kariera pisarza science fiction. Pisał wtedy albo przewidywalne dystopie, albo paraboliczne dystopie. W każdym razie ciągnęło go do mrocznej, odhumanizowanej rzeczywistości, w której bohaterowie muszą walczyć o przetrwanie. Różnie mu to wychodziło, nigdy na tyle dobrze, by klasycznie rozumiana fantastyka zatrzymała Kinga dla siebie. Dopiero horror pozwolił mu odkryć swoje powołanie, jak to w seminariach powiadają.

"Uciekinier" to najlepszy dowód na to, jak bardzo King rozwinął się jako pisarz. Czytając tę powieść, można sobie uświadomić z jak niskiego poziomu startował i (znając późniejsze dokonania) gdzie finalnie wylądował.



No ale do rzeczy. Mamy Amerykę początków XXI wieku. Kraj pogrążony jest w głębokim kryzysie ekonomicznym, skażenie środowiska dziesiątkuje lumpenproletariuszy, których nie stać na drogie "filtry nosowe", przestępczość jest normą a nie odstępstwem od niej. Gdzieś w tle majaczą bogate dzielnice zamieszkiwane przez elitę, której wolno cieszyć się reglamentowanym dobrobytem.

Ogromną rolę w tym świecie odgrywa telewizja, która transmituje brutalne teleturnieje. DYGRESJA Zawsze marzyło mi się uatrakcyjnienie nudnych dyscyplin sportowych. Na przykład po obu stronach kortu tenisowego zakopywano by kilka min, które eksplodowałyby pod wpływem uderzenia piłki... Albo skoczkowie narciarscy musieliby przeskoczyć wbite drewniane pale... Upiorna groteska tych pomysłów znalazłaby uznanie w oczach twórców telewizji opisanych przez Kinga. 

Główny bohater to zdesperowany młody ojciec, którego umierająca córka wymaga natychmiastowego leczenia. Bieda zmusza go do wzięcia udziału w najpopularniejszym programie, którego bardzo prosta formuła elektryzuje miliony odbiorców. Jeden człowiek ucieka, po 24 godzinach zaczynają ścigać go Łowcy, których zadaniem jest uśmiercenie go. Im dłużej ucieka, tym więcej pieniędzy wpada na konto rodziny uciekiniera. Proste? Proste.

Nie będę się wdawał w szczegóły fabuły. Powiem, że od połowy książki wiedziałem, czym się całość skończy. Powiem, że drażniła mnie skromna dekoracja przypominająca tekturowe tło z licealnych przedstawień. Irytowała mnie wieczna agresja bohatera, który nawet w chwilach wytchnienia nie przestaje warczeć. Rozwiązania fabularne niczym nie wyróżniają się na tle innych dystopijnych opowieści, styl jest kwadratowy, a bohaterowie siekierą ciosani. 

Krótka to recenzja krótkiej (na szczęście) książki. King płaci frycowe i tyle.

Komentarze

  1. W zasadzie się zgadzam, niemniej:

    1) "Uciekinier" ma fajne, otwarte zakończenie (o ile dobrze pamiętam). W ogóle wydaje mi się, że Bachmanowskie zakończenia były lepsze od Kingowskich.

    2) Książki sygnowane nazwiskiem Bachman przedstawiały zazwyczaj mroczniejszy świat niż te późniejsze, co jawi się dość ironicznie, zważywszy, że Bachmanowskie były thrillerami, a Kingowskie -- horrorami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1) Otwarte zakończenie jest dość... hmmm...zamknięte. Bohater wbija się samolotem w budynek siedziby "gier."

      2) Tak, mroczne są, bo, moim zdaniem, tego wymaga od nich dystopijna poetyka.

      3) Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Dystopia to moje klimaty, pozdrawiam wiosennie !

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak z ciekawości - czytałeś "Regulatorów"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nie. Leży na półce w pobliskiej bibliotece i czeka, aż ktoś chwyci. Pewnie ja...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty